Obtarłem o dłoń ludzi. Toć świata manowiec
Nadarzył mi ich sporo, gdym, chyży wędrowiec,
Przebiegał jego łany, przez lądy i morza,
Posłuszny świętej wróżbie, k’tobie, pani boża,
Pędzący. W twoim domu i przy twym obrazie
Niech sądy się rozstrzygną: połóż kres mej zmazie.
CHÓR podąża szeregiem za Orestesem.
Tu wejdźmy. Tu widoczne kroków jego ślady.
Ufajmy oto znakom tej milczącej rady.
Ni charta, goniącego za ranną zwierzyną,
Tak wiodą krwi nas krople i potu: jedyną
To dla nas jest wskazówką. A już wytchnąć pora,
Bo ledwie oddychamy, nasza pierś jest chora
Z znużenia: każdy kącik ziemi przetrząśnięty,
Bezskrzydły bieg nasz lotne prześcigał okręty
Lecz teraz on przykucnął gdzieś tu, pełen strachu:
Ja-ć węszę go po wonnym ludzkiej krwi zapachu.
CHÓR.
Bacz, pilnuj, waruj, strzeż,
By nam nie czmychnął zwierz,
Gdyż matkobójca nasz
Omylić może straż.
Obraz bogini wiecznej on
Rękami objął i błaga o schron,
O ostateczny sąd.
Ale nie ujdzie stąd!
Wylana matki krew —
Przesiąkł nią ziemski kurz,
Czyj ma ją pomścić gniew?
O, czas twój nadszedł już:
Z żywego ciała czerwony ci płyn
Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/389
Ta strona została przepisana.