APOLLO: Uciekaj! Rozkazuję-ć! Domu mego ściany,
Stolicę moją wieszczą rzuć, płodzie skalany!
Precz, mówię, bo inaczej na twą czarną tłuszczę
Z cięciwy tej złocistej lotną żmiję puszczę,
Aż z bólu się poskręcasz, tak cię kąsać będzie,
Aż wszystką krew wyrzygasz, której w chutnym pędzie
Morderczym twój się język nachłeptał zdradliwy!
Nie twoje tutaj miejsce! Na nieszczęsne niwy,
Na place szubieniczne, tam, gdzie we krwi broczy
Straceniec, tam, gdzie ludziom wyłupiają oczy,
Gdzie trzebią niemowlęta, niweczą nasienie,
Tam niech cię twego losu przekleństwo pożenie!
Gdzie jęczą na pal wbici i kamienowani,
Gdzie piersi wyrzynają — do takiej przystani
Uciekać ci się godzi... O, słuchasz z lubością,
Nieprawda? Rozkosz wlewa twym ohydnym kościom,
Co bogom dech zapiera! Tak mówi twa postać.
W jaskinię lwów krwiożerczych raczej wam się dostać,
Niżeli, wstrętne cielska, przebywać w świątyni
I kalać moje progi. Precz! Tak pasterz czyni,
Swą trzodę wyganiając. Ale tyś jest trzodą
Bez stróża, żadni ciebie bogowie nie wiodą.
PRZODOWNICA CHÓRU:
I nam przemówić pozwól, władny Apollinie!
Nietylko wziąłeś udział w tej naocznej winie,
Lecz głównym jesteś sprawcą — tyś stworzył tę dolę.
APOLLO: Jakożby? Mów! Do tyla mówić ci pozwolę.
PRZODOWNICA CHÓRU:
Przez ciebie stał się winien matkobójczej zmazy.
APOLLO: Tak, ojca swego pomścił na moje rozkazy.
PRZODOWNICA CHÓRU:
Opieki-ś mu udzielił po tej zbrodni świeżej.