APOLLO:
Od czci twej — nie wiem, jakiej! — trzymałbym się zdala.
PRZODOWNICA CHÓRU:
Tak, możny pono jesteś przed tronem Zeusza,
Lecz matki krew wylana do zemsty mnie zmusza —
Ja-ć nigdy nie przestanę ścigać tego człeka.
APOLLO: A ja go chronić będę. Wierna ma opieka —
Gniew bogów na się ściągnie i ludzi, jeżeli
Ktoś swego powierzeńca zdradzić się ośmieli.
ORESTES: (wchodzi zboku, siada u stóp posągu, obejmuje go rękami)
Ateno! Wiódł mnie tutaj rozkaz Loksyjasza —
O łaskę i opiekę wygnaniec uprasza.
Z rękami już czystemi do ciebie przychodzę[1]:
W niejednym-ci je domu, na niejednej drodze
Obtarłem o dłoń ludzi. Toć świata manowiec
Nadarzył mi ich sporo, gdym, chyży wędrowiec,
Przebiegał jego łany, przez lądy i morza,
Posłuszny świętej wróżbie, k’tobie, pani boża,
Pędzący. W twoim domu i przy twym obrazie
Niech sądy się rozstrzygną: połóż kres mej zmazie!
CHÓR: (podąża szeregiem za Orestesem)
Tu wejdźmy! Tu widoczne kroków jego ślady.
Ufajmy oto znakom tej milczącej rady!
Ni charta, goniącego za ranną zwierzyną,
Tak wiodą krwi nas krople i potu: jedyną
To dla nas jest wskazówką. A już wytchnąć pora,
Bo ledwie oddychamy; nasza pierś jest chora
- ↑ z rękami już czystemi do ciebie przychodzę. — Orestes przychodzi z niezmazanemi krwią rękami, więc nie przynosi bogini zmazy. Grecy sądzili, że zmaza udziela się, i unikali skalanego zbrodnią. Widok jego był przykry i dla bogów: skalany nie ma prawa brać udziału w obrzędach i musi trzymać się zdala od świątyń.