Strona:PL Ajschylos - Oresteja III Święto pojednania.djvu/23

Ta strona została przepisana.

Tych obłoków — naszych kroków
Gdy posłyszy straszny bieg,
Wraz się skurczy, wraz się zwinie
W tej godzinie,
Gdy ku swej rozpaczy
Ten czarny płaszcz zobaczy,
Gdy mu wrogi
Śpiew mój spęta nogi!
Przez okraje
Gonię, łaję;
Pierś ma zadyszana
I trzęsą się kolana,
Snać padnę już na ziemię —
Ciężkie jest zemsty brzemię!

Sam-ci on
Ani wie, że hańby gon
Już go czepia:
Tak oślepia
Ta moc zła śród winnych łon!
Ale ludzie szepcą, głużą,
Z jaką burzą
Nadciągają chmury,
Jaki zaległ cień ponury
Wstydu, sromu
Na tym jego domu!
Przez okraje
Gonię, łaję;
Pierś ma zadyszana
I trzęsą się kolana,
Snać padnę już na ziemię —
Ciężkie jest zemsty brzemię.

On mnie czeka. Ja znam kres
Swojej drogi. Win pamiętna,