Strona:PL Ajschylos - Oresteja II Ofiary.djvu/30

Ta strona została skorygowana.

ELEKTRA: O biada! Cóżeś zrobiła,
Nieszczęsna matko? Jakiż pogrzeb miał
Ten książę, ten wódz, godzien chwał?
Samotna go w mrok swój mogiła
Bez jęku ludu, bez pieśni spowiła!
CHÓR: Okaleczyli — słyszysz? — jego ciało,
Bezecnie potem schowali pod ziemię...
A tobie cóż zostało?
Bolu i łez niemało,
Hańby ojcowskiej niepomszczone brzemię!
ELEKTRA: O losie ojca słyszę z twoich warg,
A ja, trapiona znojem,
W ohydnem jarzmie uginałam kark.
Skuta, jak wściekły pies, śród bezowocnych łez
Trawiłam dzień za dniem! Śmiać się w więzieniu tem?
Nie! Raczej wyć mi bez miary! Zapisz to w sercu swojem!
CHÓR: Niech ci do wnętrza przez uszy
Wniknie to wszystko, co na uściech mam!
Jak było, słyszałeś. Wiesz sam,
Co czynić ci trzeba. Niech duszy
Żadna ci litość w tym boju nie wzruszy!
ORESTES:
O, jaka hańba kryje się w twem słowie!
Za hańbę ojca ona w tej godzinie
Straszliwie mi odpowie!
Tak, tego chcą bogowie,
Tak chcą me ręce. Cóż, chociaż i zginę?
PRZODOWNICA CHÓRU:
O wy, pomsty ukryte potęgi,
Przeradosną zbierzcie się gromadą
Na ten wielki, na ten święty czas!
Ojcze, syna wysłuchaj przysięgi!