By się zamiary powiodły,
By zmógł Orestes ród ten podły!
CHÓR: Święta ziemio i ty, grobie święty!
Król w twem wnętrzu spoczywa głębokiem,
Wódz, co wodził potężne okręty —
Słuchaj próśb tych, bądź podporą nam!
Niech Pejto[1] swą radą zwycięża,
Niechaj Hermes, władnący nad mrokiem
Państw podziemnych, użyczy oręża,
By w tej walce legł morderczy kłam!
PRZODOWNICA CHÓRU:
Niedobrze snać się sprawił w zamku nasz wędrowiec:
Spłakaną widzę niańkę Orestesa. Powiedz,
Cylisso, dokąd biegniesz? Wyszłaś poza wrótnie
I łza ci towarzyszy. Czemu ci tak smutnie?
CYLISSA: O boże! Po Ajgista śle mnie nasza pani,
By mąż od mężów powziął wieści, które dla niej
Przynieśli ci dwaj goście. Prawda, wobec służby
W posępnem tai radość spojrzeniu, bo cóżby
Innego miała czynić? Lecz to znać, jak wiele
Sprawili jej uciechy przybysze. Wesele
Największe ma z największej tego domu klęski.
A on? Jakiż mu uśmiech zaigra zwycięski
Na ustach, gdy posłyszy tę straszną nowinę!
O biednaż-ci ja, biedna! Tyle lat już ginę
Z żałoby w tym nieszczęsnym domu Atreusza!
Z niejednej krwawej troski marła moja dusza,
Lecz dotąd nigdym równej nie zaznała doli.
Bez szemrań zniosłam wszystko, co targa i boli —
A dzisiaj!... Mój Orestes! Jakem ja go strzegła,
Tę rozkosz mego serca! Moja ręka biegła