Bodajby już nareszcie błysnął ogień boski,
Co zwolni mnie, nędzarza, od tej ciągłej troski!
A, witajże mi, światło, ty słońca zwiastunie!
Zatańczy lud argiwski[1] w twojej szczęsnej łunie,
Dziękując za tę łaskę. Oj dana! Oj dana!
Co tchu ja zawiadomię żonę mego pana,
By, z łoża się zerwawszy, wszystek dom zbudziła,
Okrzykiem przeradosnym witając co siła
Ten błogi żar pochodni. Padł gród Ilijonu —
Tak wieści straż płomienna tam, u nieboskłonu!
Jać sam wyskoczę pierwszy, bo straż moja czujna
Sprawiła, że mi padła dziś szóstka potrójna[2]
W szczęśliwej grze mych państwa zapłatą dostatnią,
Gdy rękę mego króla uściskam, jak bratnią.
O reszcie wolę milczeć. Tak jest, mówię szczerze:
Mam pypeć[3] na języku... Wcale mnie nie bierze
Ochota pisnąć słówko! Hej, świat by się zdumiał,
Coby ten dom powiedział, gdyby mówić umiał!
Cóż gadać o tem ludziom, nieświadomym rzeczy?
Kto wie, temu milczenie moje nie zaprzeczy.
PRZODOWNIK CHÓRU: Dziesięć upływa lat,
Gdy dwaj wrogowie Priama,
Których zrodziła ta sama
Boska Atrydów krew,
Król Menelaos i brat,
Król Agamemnon, na czele
Tysiącznych argiwskich okrętów
Jęli przecinać topiele