Strona:PL Ajschylos - Oresteja I Agamemnon.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Bożego słowa stróż,
Poddał pod wodzów sąd
Lekarstwo, sroższe od burz;
„Gniew Artemidy z was szydzi —
To wiem!
Trzeba mu zadać kres!"
Straszny ich przejął dreszcz,
Berła rzucili Atrydzi
O ziem,
Zalani strugą łez.

Z starszego księcia wargi
Spłynął naonczas ten głos:
„Z boginią pójdę w zatargi,
Gdy jej podepcę rozkazy!
Lecz zbrodnia to będzie i ból,
Straszne piętno krwawej zmazy,
Jeśli, jak chce tego los,
Ojcowskiej ręki cios
Na kwiat mych pól,
Na córkę sprowadzi skon.
I tu jest zło i tam.“
Tak rzecze ten zbożny król —
„Lecz czyż was rzucić mam?
Być zdrajcą bojowych przymierzy?
Niech krew
Ukoi burzę fal!
Niech ten dziewiczy plon
Srogiego gniewu uśmierzy
Dziś gniew!
Tak, dobrze — i płony żal!“

Przed koniecznością gdy tak zegnie kark,
W duszy się jego występek zapłodni —