Strona:PL Ajschylos - Oresteja I Agamemnon.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

AGAMEMNON:
Zapewne, że w zwycięskiej chodziłby purpurze.
KLITAJMESTRA:
Niech ludzkiej się przygany serce twe nie boi!
AGAMEMNON:
Głos ludu moc i wagę posiadł w duszy mojej.
KLITAJMESTRA:
Niegodzien jest zazdrości, komu nie zazdroszczą.
AGAMEMNON:
Niedobrze, gdy kobiety swarzą się i złoszczą.
KLITAJMESTRA:
Przystoi szczęśliwemu ulec choć na chwilę.
AGAMEMNON:
Zwycięstwo swe czyż tyle sobie ważysz, tyle?
KLITAJMESTRA:
Zwycięzcą tyś, lecz proszę, ustąp, jako-ć mówię!
AGAMEMNON:
Jeżeli tego pragniesz... Hej, zdjąć mi obuwie,

(jedna z służebnic odwiązuje mu sandały)

Strzegące mojej stopy! Nie chcę, aby zgóry
Padł na mnie gniewny pocisk bóstw, co tej purpury
Zawiścić łatwo mogą. Ja-ć z pokorą w sercu
Chcę kroczyć po tym srebrem dzierganym kobiercu.
Dość o tem!

(wskazując na Kasandrę)

Ty życzliwie przyjmij w nasze progi
Tę obcą: na łagodnych władców wielkie bogi
Przychylnem patrzą okiem — nikt też rad nie zgina
Pod jarzmo swojej szyi. Ta piękna dziewczyna,
Ten skarb, ten z wszystkich ozdób kwiat najnadobniejszy,
Podarek wojsk, w czas ze mną przybyła dzisiejszy.