Strona:PL Ajschylos - Oresteja I Agamemnon.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

Umiałeś uknuć spisek, ale podnieść dłoni
Na niego, mord wykonać — tchórzostwo ci broni!
AJGISTOS:
Kobiety rzeczą podstęp, ja zaś podejrzenie
Budziłem, wróg dziedziczny — przyznać się nie lenię.
Lecz dzisiaj, gdym już posiadł te jego bogactwa,
Spróbuję silnie ściągać cugle mego władztwa!
Okiełzam ja przekornych! Owsem nie przepaszę
Rumaka, by miał wierzgać, krnąbrne stadko wasze
I głodom, i ciemnicą zacnie obłaskawię —
W zaprzęgu chodzić będzie spokojnie i prawie.
PRZODOWNIK CHÓRU:
Z tchórzostwa-ś go nie zgładził — ona go zabiła,
Ohyda naszej ziemi i bogów, przemiła
Małżonka jego własna! Lecz na obcej niwie
Orestes jeszcze patrzy w blask słońca! Szczęśliwie
Powróci kiedyś do nas i z boską pomocą
Wzdyć pomści na obojgu swą dolę sierocą.
AJGISTOS:
Za te słowa, za te czyny
Już twa czelność płacę wzięła.
Drodzy moi kopijnicy,
Cni żołnierze, hej, do dzieła!
PRZODOWNIK CHÓRU:
Hej, wyciągnąć miecze z pochew!
Już gotowe szranki moje!
AJGISTOS:
I ja jestem również gotów,
I umierać się nie boję!
PRZODOWNIK CHÓRU:
Mówisz, śmierci się nie lękasz?
Więc spróbujmy jak najgodniej!