Strona:PL Ajschylos - Prometeusz skowany.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

PROMETEUSZ:
Choć sromotnemi zelżył mnie okowy,
Jeszcze-ci temu zwierzchnikowi nieba
Będzie mej rady potrzeba,
Gdy zechce usłyszeć wieści[1],
Jaki go zamach nowy
Z berła obedrze i cześci[2].
Daremna wówczas miodnych słów przynęta,
Chociażby brzmiała najsłodziej!
Daremna gróźb jego trwoga:
Nie powiadomię boga,
Aże mi zdejmie te krwawiące pęta
I hańbę mą wynagrodzi.
CHÓR: Przestań, zuchwalcze, stój!
Jeszcze cię gorzkie katusze
Nie przełamały?
Czelnych używasz słów,
A ja tu lękać się muszę,
Jaką ci dolę niebiosa
Gotują! Ach,
Groza mną targa, czy skończy się znów
Ten ból okrutny twój?
Jakiego portu czar
Zdejmie ci brzemię kar?
Zakamieniały,
Głuchy na prośby, wykąpane w łzach,
Twardego serca jest-ci syn Kronosa![3]
PROMETEUSZ:
Wiem ja, że srogi to władca i prawa
Kuje dowolne[4], a jednak się zdarzy,
Iż zmięknie równie jego umysł wraży,
Gdy pierwszy spadnie nań cios.
Złość w nim uśmierzy się krwawa,

  1. gdy zechce (Zeus) usłyszeć wieści. — W tem ujęciu mitu Zeus nie jest wszechwiedzącym. Przyszłość znana jest tylko Matce-Ziemi, która tej wiedzy udziela synowi swemu, Prometeuszowi.
  2. jaki go zamach nowy z berła obedrze i cześci. — Prometeusz ma tu na myśli miłość Zeusa ku Tetydzie, córce Nereusza; ze związku z nią miał powstać silniejszy od ojca syn, któremu sądzone było pozbawić go władzy.
  3. syn Kronosa. — Zeus.
  4. srogi to władca i prawa kuje dowolne. — Dowolne dlatego, że nie są to prawa natury, lecz prawa rozumu.