Strona:PL Ajschylos - Prometeusz skowany.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

A jednak nie myślałem, by tak gorzkiem jadłem
Karmiono mnie za czyn mój, bym, na tej opoce
Przykuty, miał w tej pustce pędzić dnie i noce,
Tak marnieć przehaniebnie na tej wietrznej grani.
Lecz rzućcie moją boleść! Łez nie rońcie dla niej!
Zestąpcie raczej ku mnie, byście usłyszały,
Co czeka mnie tu jeszcze, odartego z chwały!
Słuchajcie mnie, słuchajcie, towarzyszki moje!
Współczujcie razem ze mną! Straciła ostoję
Ma dola: po manowcach omackiem się wlecze
I wciąż jedno za drugiem trapi serce człecze.

(OCEANIDY wchodzą na opokę Prometejową)

CHÓR: Chętne znalazłeś uszy,
O Prometeju ty mój!
Chyżo ten rydwan rzuciwszy skrzydlaty,
Prujący powietrzny szlak,
Którym polotny przelatuje ptak,
Przebiegłam do skalnej twej głuszy,
By poznać ten straszny znój,
Ten los, w nieszczęście bogaty.

(zjawia się OCEANOS[1])

OCEANOS: Otom u kresu przedalekiej drogi!
O Prometeju, ku tobie,
Do tych samotnych kniej,
Posłuszny woli mej,
Bez lejc mnie rumak wiatronogi
Z chyżością ptaka wiódł.
Współczuję twojej żałobie,
Albowiem jedna — pamiętać to chciej! —
Łączy nas krew.
Ale i wspólny pominąwszy ród,
Nikt u mnie większej nie zażywa cześci.
Nie lubię przesiewać plew

  1. Oceanos — bóg wszystkich rzek i źródeł. Grecy wyobrażali sobie ziemię jako okrągłą płaszczyznę, otoczoną, jakby pasem, rzeką Oceanosem, która nie ma ani końca, ani początku; wody płyną i w jedną i w drugą stronę. Od tej to rzeki biorą początek wszystkie wody słodkie na lądzie. Oceanos był najstarszym z tytanów, synem Uranosa i Gai.