gdzie posłałem swoje rzeczy i przybiegłem do pana, lękając się, chociaż jeszcze dość wcześnie, iż nie zastanę go w domu.
Prosiłem pana Duvala, by usiadł przy kominku, co uczynił, wyjmując z kieszeni chustkę, w którą ukrył na chwilę twarz swoją.
— Dziwną się panu zapewne wydaje — rzekł uśmiechając się smutnie — ta wizyta o podobnej godzinie, w podobnym stroju i z płaczem... przyszedłem jednak prosić pana po prostu o wielką przysługę.
— Mów pan, jestem na pańskie rozkazy.
— Wszak pan byłeś obecnym przy licytacyi rzeczy po Małgorzacie Gautier.
Na te słowa, wzruszenie, nad którem panował przez chwilę młodzieniec, wzięło nad nim górę i zmuszony został ukryć twarz w swe dłonie.
— Wydaję się panu śmiesznym — dodał — lecz wybacz mi to i wierz mi, że nie zapomnę nigdy cierpliwości, z jaką mię słuchasz.
— Panie — odrzekłem — jeżeli przysługa, jaką ci mam wyrządzić, ma uciszyć nieco zgryzoty, jakich doświadczasz, powiedz mi szybko, w czem mogę ci dopomódz a znajdziesz we mnie człowieka szczęśliwego, że ci pomoże ich ulżyć.
Uczułem pewien rodzaj sympatyi dla boleści pana Duvala i chciałem mu serdecznie być użytecznym.
Rzekł więc do mnie:
— Kupiłeś pan na tej licytacyi jedną rzecz?
— Tak panie, książkę.
— „Manon Lescaut”?
Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.