Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.
V.


Dosyć czasu upłynęło, w którym ani razu nie obiło się o me uszy nazwisko Armanda, ale za to często mówiono o Małgorzacie.
Nie wiem, czyście czasem nie zauważyli, że niech imię osoby dotąd wam nieznanej lub przynajmniej obojętnej, będzie raz tylko wobec was wymówionem, a zaraz obok niego poczną się grupować wypadki i będziecie od wszystkich znajomych i przyjaciół ciągle słyszeć o niem. Spostrzegasz wtedy, że ta osoba obchodzi cię bardzo blizko, że nieraz przeszła przez twe życie, czegoś ty dotąd nie zauważył — znajdujesz w wypadkach, jakie ci opowiadają, pewien szczególny zbieg okoliczności, pewną spójność ze zdarzeniami twego własnego życia. Wprawdzie ja nie znajdowałem się na tem stanowisku względem Małgorzaty, gdyż widywałem ją często, spotykałem i znaną mi była tak z fizyonomii, jak i zwyczajów, a jednakże od czasu owej licytacyi, imię jej tak często obijało się o me uszy i wśród okoliczności w ostatnim rozdziale opowiedzianych, imię to zmieszało się z tak głęboką boleścią, że zdziwienie moje wzrosło i zaostrzyło moją ciekawość.