Rzuciłem ostatni raz wzrokiem na ten grób ukwieciony, jak gdybym chciał przeniknąć do głębi, by zobaczyć, co zrobiła ziemia z pięknej istoty rzuconej w jej łono i oddaliłem się smutny.
— Czy pan chcesz się widzieć z panem Duval? — zapytał ogrodnik, idąc obok mnie.
— Tak.
— Jestem pewny, że jeszcze nie powrócił, boby tu już był!
— Masz więc przekonanie, że nie zapomniał Małgorzaty?
— Nie tylko mam to przekonanie, ale założyłbym się, że dlatego chce zmienić grób, by ją jeszcze raz zobaczyć...
— Jakto?
— Pierwszem słowem, jakie wyrzekł do mnie, wchodząc na cmentarz, było: „coby tu zrobić, żeby ją zobaczyć”? Tego nie można inaczej dokonać, jak tylko zmieniając grób i objaśniłem go o wszystkich formalnościach, potrzebnych w tym celu, gdyż wiesz pan, że chcąc przenieść umarłego z jednego grobu do drugiego, trzeba pozwolenia rodziny, przyczem musi być obecny komisarz policyi. Chcąc otrzymać takie pozwolenie, pojechał pan Duval do siostry panny Gautier i pierwsza jego wizyta niezawodnie będzie u nas.
Przybyliśmy do bramy cmentarza, podziękowałem jeszcze raz ogrodnikowi i kładąc mu w rękę kilka sztuk monety, udałem się według adresu, jaki mi wskazał.
Armand jeszcze nie powrócił.
Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.