Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.
XI.


W tem miejscu swego opowiadania, Armand zatrzymał się.
— Zamknij, proszę cię okno — rzekł do mnie — zaczyna mi być zimno. Tymczasem ja się położę.
Zamknąłem okno. Armand słaby jeszcze bardzo, zdjął szlafrok i położył się do łóżka, rzucając się na poduszki, jak człowiek zmęczony długą drogą, lub smutnemi wspomnieniami.
— Możeś się zmęczył opowiadaniem — rzekłem do niego — i chcesz się przespać, ja odejdę a kiedy indziej opowiesz mi resztę tej historyi.
— Czy cię nudzi?
— Przeciwnie.
— Będę więc dalej mówił, gdybyś mnie samego zostawił, nie mógłbym spać.
— Gdy powróciłem do domu — ciągnął dalej bez żadnego namysłu — tak wszystkie szczegóły doskonale pamiętał, nie spałem, począłem rozmyślać nad wypadkami dnia całego. Spotkanie, przedstawienie, zobowiązanie się Małgorzaty względem mnie, wszystko to tak było nagłe, tak niespodziane, że były chwile, w których zdawało mi się, że marzę. A przecież nie