wiedziała co to jest, wolałaby raczej zostać pokojówką. Ale nie, chęć posiadania sukien, powozów, dyamentów, wabi nas, wierzy się temu, co mówią, choć prostytucya ma swoją miarę i zużywa się powoli ciało, serce, piękność. Lękają się nas jak dzikich zwierząt, gardzą nami, jak paryasami; otaczają nas ludzie, którzy zawsze więcej biorą, niż dają i pewnego pięknego dnia zdychasz jak pies, zgubiwszy siebie i innych!...
— Uspokój się pani — rzekła Nina — masz dziś rozdrażnione nerwy.
— Ta suknia mnie ściska — szepnęła Małgorzata, rozpinając gorset — daj mi penioar. A Prudencya?
— Jeszcze nie wróciła, ale ją przyślą tutaj jak tylko powróci.
— Oto i ta — ciągnęła Małgorzata, zrzucając suknie i kładąc na siebie biały penioar — łatwo ją znaleźć wtedy, kiedy mnie potrzebuje a bezinteresownie nigdy nie może mi wyrządzić żadnej przysługi. Wie, że czekam dziś na tę odpowiedź, że mi jej trzeba, że jestem niespokojna a jestem pewną, że biega, nie troszcząc się wcale o mnie.
— Może ją zatrzymano?
— Daj nam ponczu.
— Zachorujesz pani — rzekła Nina.
— Tem lepiej. Przynieś także owoców, ciast lub pulardę, cokolwiekbądź — tylko zaraz, bo jestem głodna!
Określić ci wrażenie, jakie wywarła na mnie ta scena, jest niepodobieństwem, rozumiesz to zapewne doskonale?..
Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.