— To prawda — ciągnęła dalej — my, istoty losu, mamy żądania fantazyjne i miłostki nieprzyzwoite. Oddajemy się za tę lub ową rzecz. Są ludzie, którzy się rujnują, nic nie otrzymawszy od nas, są inni, którzy nas posiadają za jeden bukiet. Serce nasze ma swoje kaprysy, jest to jego jedyna rozrywka i jedyne tłumaczenie. Oddałam ci się prędzej, niż któremukolwiek mężczyźnie; przysięgam ci, dlaczego? — dlatego, że widząc mnie plującą krwią, wziąłeś mnie za rękę, żeś płakał; dlatego, żeś ty jest jedynym człowiekiem, który mnie żałuje. Opowiem ci jedno szaleństwo: miałam dawniej pieska, który patrzał na mnie bardzo smutnie, kiedy kaszlałam; była to jedyna istota, którą kochałam. Kiedy zdechł, płakałam na nim więcej, niż po śmierci mojej matki. To prawda, że mnie biła przez dwanaście lat mego życia. Dziś więc, pokochałam cię odrazu, jak mego pieska. Gdyby mężczyźni wiedzieli, jaka siła leży w jednej łzie, byliby bardziej kochani a mybyśmy ich mniej rujnowały!
Po krótkiej przerwie, Małgorzata mówiła:
— Twoim listem zadałeś sobie samemu kłamstwo, on mi powiedział, że niema w tobie inteligencyi serca, zrobił ci więcej złego względnie do mojej miłości dla ciebie, niż cokolwiekbądź innego. Była to zazdrość, to prawda, ale zazdrość ironiczna i impertynencka. Byłam już smutną, kiedy otrzymała ten list; rachowałam na to, że cię zobaczę w południe, że będę jadła z tobą śniadanie, że widok twój zatrze nieznośne myśli, tłoczące mi się do głowy. Wreszcie — mówiła — ty byłeś
Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.