starzeje, bo się nie poprawia. Porzucisz twoją kochankę.
— Przykro mi bardzo, mój ojcze, że ci nie będę posłusznym, ale to trudno!
— Zmuszę cię do tego.
— Nieszczęściem, mój ojcze, niema już wyspy Świętej Małgorzaty, gdzie wysyłano zalotnice, a gdyby nawet była, poszedłbym za panną Gautier, gdybyś postarał się o jej wysłanie. Cóż chcesz, może jest to źle, ale ja mogę być szczęśliwy tylko z tą kobietą!...
— Słuchajno, Armandzie, otwórz oczy, poznaj twego ojca, który cię zawsze kochał i który pragnie tylko twego szczęścia. Czy to uczciwie dla ciebie, żyć po małżeńsku z dziewczyną, którą wszyscy posiadali?...
— Cóż to znaczy, mój ojcze, jeśli nikt jej już nie będzie miał! Co to znaczy, jeśli ta dziewcyna mnie kocha, jeśli się odradza przez tę miłość, jaką czuje dla mnie i jaką ja mam dla niej?!...
— Cóż to wszystko znaczy?... Czy sądzisz, mój panie, że posłannictwem człowieka honoru, jest nawracanie zalotnic? Czy sądzisz, że Bóg dał życiu ten szkaradny cel, że serce nie powinno budzić w sobie innych nad takie uniesień? Jaki będzie koniec takiego postępowania i co pomyślisz o tem, co dziś mówisz, gdy będziesz miał lat czterdzieści? Będziesz się śmiał z twej miłości, jeśli ci ona pozwoli się śmiać jeszcze, jeśli nie zostawi głębokich skaz w twej przeszło-
Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.