Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

padku! Może dzień zastanie mnie łupem tego same- niepokoju i tych samych obaw!
Myśl, że mnie Małgorzata zwodzi w tym samym czasie, w którym czekam na nią wśród bojaźni spowodowanej jej nieobecnością, znikła całkiem z mej głowy. Musiała być jakaś przyczyna niezależna od jej woli, że ją trzyma zdaleka odemnie i im więcej o tem myślałem, tym bardziej byłem przekonany, że przyczyną może być tylko jakie nieszczęście. O próżności męzka, pojawiasz się wszędzie i zawsze jednakowa!
Wybiła godzina pierwsza. Powiedziałem sobie, że będę jeszcze czekał godzinę, lecz jeżeli o drugiej Małgorzata nie przybędzie, pojadę do Paryża. Tymczasem poszukałem jakiej książki, bo myśleć nie chciałem.
„Manon Lescaut” leżała otwarta na stole. Zdawało się mi, że miejscami kartki były mokre, jak gdyby od łez. Przerzuciwszy ją, zamknąłem znudzony, książka ta wydała mi się bez sensu wśród zwątpienia mego.
Czas upływał powoli. Niebo pokryte było chmurami. Deszcz jesienny dzwonił po oknach. Łóżko próżne wydawało mi się podobnem do grobu. Bałem się czegoś.
Otworzyłem drzwi. Nadstawiłem ucha, lecz nic nie słyszałem, prócz szumu wichru pośród drzew. Żaden powóz nie przejeżdżał przez drogę. Na kościele zegar wyjęczał smutno w pół do drugiej.
Począłem się obawiać, żeby kto nie wszedł. Zdawało mi się, że o tej godzinie, wśród tego ponurego czasu, sama tylko niedola przybyć do mnie może.