Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy odeszła, zdziwiłem się bardzo moją samotnością, w jakiej zostałem. W dwie godziny po jej wyjściu, siedziałem jak przedtem, patrząc na poduszki, zachowujące jeszcze odcisk jej kształtów i pytając się sam siebie, co zaszło między miłością a zazdrością moją.
O piątej, nie wiedząc sam co robię, udałem się na ulicę d’Antin.
Nina otworzyła mi.
— Pani nie może pana przyjąć — rzekła zakłopotana.
— Dlaczego?
— Bo hrabia N. jest u niej i nie kazała nikogo wpuszczać.
— To prawda — szepnąłem — zapomniałem...
Powróciłem do domu jak pijany i wiesz, com zrobił w owej chwili delirium zazdrości, chwili, która wystarczała na czyn haniebny, jaki popełniłem, wiesz com zrobił? Powiedziałem sobie, że ta kobieta szydzi ze mnie, wystawiłem ją sobie, jak w niepogwałconem sam na sam, siedzi z hrabią, powtarzając te same słowa, które do mnie mówiła ostatnim razem i, wziąwszy bilet pięćset frankowy, posłałem go jej z temi słowy:
„Odeszłaś pani dzisiaj rano tak szybko, że zapomniałem ci zapłacić.
„Oto wynagrodzenie”.
Poczem, gdy ten list odniesiono, wyszedłem, jak gdyby dla ucieczki przed zgryzotami, będącemi następstwem takiej nikczemności.