28 stycznia.
„Dziś rano zbudził mnie wielki hałas. Julia, śpiąca w moim pokoju, pobiegła. Słyszałam głosy męzkie, z któremi ona uporną walkę toczyła. Wróciła, płacząc.
„Przyszli mnie tradować. Kazałam jej dać pokój, niech wypełniają swą powinność. Woźny wszedł do mnie w kapeluszu. Otworzył szuflady, zapisał wszystko, co widział i zdawał się nie uważać na to, że leży umierająca w łóżku, które szczęściem litość prawa pozostawia mi.
„Wychodząc, raczył mi powiedzieć, że mogę zaoponować w przeciągu dziewięciu dni, ale zostawił pilnującego. Na co mi przyszło, mój Boże! Scena ta przyprawiła mnie jeszcze o większą chorobę. Prudencya chciała prosić o pieniądze przyjaciela ojca twego, lecz oparłam się temu”.
∗ ∗
∗ |
„Dziś rano odebrałam list od ciebie. Potrzebowałam go. Czy moja odpowiedź przyjdzie do ciebie na czas? Czy mnie zobaczysz jeszcze? Oto szczęśliwy dzień, w którym zapominam o wszystkiem, co się stało od sześciu tygodni. Zdaje mi się, że mi jest lepiej, pomimo uczucia smutku, pod wrażeniem którego ci odpisałam.
„Widać, że niezawsze można być nieszczęśliwą.
„Niekiedy myślę, że może nie umrę, że cię znów zobaczę, że mnie będziesz kochał i że rozpoczniemy na nowo przeszłoroczne nasze życie.