twarz jej wypływa zwykły smutny uśmiech, zimny pot ją okrywa, a powieki stają się purpurowe”.
∗ ∗
∗ |
19 lutego o północy.
„Smutny dzień dzisiejszy, mój biedny Armandzie! Rano Małgorzata dusiła się, lekarz puścił jej krew i głos jej nieco wrócił. Doktór poradził, by wezwać księdza. Zgodziła się na to i poszedł sam po proboszcza do św. Rocha.
„Tymczasem Małgorzata zawołała mnie do siebie, prosiła bym otworzyła szafę, poczem wskazała mi czepek, koszulę długą, całą obszytą koronkami i rzekła słabym głosem:
— „Chcę umrzeć wyspowiadawszy się, ubierz mnie w te rzeczy, to kokieterya umierającej.
„Poczem ucałowała mnie, płacząc dodała:
— „Mogę mówić, ale kaszlę bardzo, gdy mówię duszę się, powietrza!
„Zalałam się łzami, otworzyłam okno i w jakiś czas potem wszedł ksiądz.
„Wyszłam naprzeciw niego.
„Gdy się dowiedział u kogo się znajduje, lękał się być źle przyjętym.
— „Wejdź śmiało, mój ojcze — rzekłam do niego.
„Był bardzo krótko w pokoju chorej i wyszedł.
— „Żyła jak grzesznica, ale umrze jak chrześcianka.
„W kilka chwil potem powrócił w towarzystwie chłopca, który niósł krzyż i zakrystyana, idącego przed