Małgorzata i dlatego to panu kreślę wszystkie te szczegóły, bo się boję; gdybyś pan prędko nie wrócił, nie mogłabym ich już oddać panu...”
∗ ∗
∗ |
— Przeczytałeś pan? — spytał mię Armand, kiedy skończyłem czytanie rękopisu.
— Wierzę, coś wycierpiał, mój przyjacielu, jeśli to wszystko, com przeczytał, jest prawdą...
— Ojciec mój potwierdził mi to w swym liście. Rozmawialiśmy jeszcze czas jakiś o smutnej doli dopiero co spełnionej i powróciłem do domu, chcąc cokolwiek odpocząć.
Prudencya zbankrutowała. Powiedziała nam, że Małgorzata była tego przyczyną, że podczas jej choroby pożyczała jej dużo pieniędzy, na które dała kwity jakich nie mogła zapłacić, że Małgorzata umarła, nie oddawszy jej ani długów, ani kwitów, z któremiby przystąpić mogła do spadku w charakterze wierzycielki.
W skutek tej bajeczki, jaką opowiadała wszystkim i dla wytłumaczenia swych interesów, pani Duvernoy wyciągnęła tysiącfrankowy bilet od Armanda, który jej nie wierzył, lecz udawał, że wierzy, tyle miał szacunku dla wszystkiego, co się dotyczyło jego chanki.
Potem poszliśmy do Julii Duprat, która nam opowiadała smutne wypadki, jakich była świadkiem, lejąc łzy szczere, na wspomnienie przyjaciółki.
Nakoniec poszliśmy na grób Małgorzaty, gdzie