Nazajutrz, jak nadmieniliśmy, Róża przyszła z biblją do Korneljusza de Witt.
Wtedy rozpoczęła się pomiędzy nauczycielem a uczennicą jedna z tych scen rozkosznych, które stanowią zajmujący przedmiot dla autora, zdolnego je określić.
Otwór we drzwiach więzienia Korneljusza był za wysoko, ażeby dwie osoby jednocześnie mogły czytać książkę, podniesioną do tej wysokości.
Dziewica zmuszona była oprzeć się o drzwi i trzymać książkę w jednej ręce, gdy drugą, w której trzymała świecę, Korneljusz oswobodził od tej nużącej bezwładności, przywiązawszy chustką lichtarz do kratek otworu; wtedy Róża ułatwiała sobie posuwaniem palca poznawanie głosek i sylab, które jej Korneljusz przez okienko słomką na książce wskazywał.
Światło odznaczało wydatny rumieniec Róży, żywość jej oka niebieskiego i sploty blond włosów, ukazujące się z pod złoconego ubioru głowy, zwykłego kobietom Fryzji, jej paluszki podniesione przybierały tę barwę blado-różową, jaśniejącą przy świetle, która jest oznaką życia tajemnego, krążącego pod powłoką cielistą.
Róża czyniła nadzwyczajne postępy, dzięki gorliwości nauczyciela i, gdy jaka trudność zachodziła, przełamywali ją zwykle wspólnemi usiłowaniami, czerpiąc w namiętnych spojrzeniach iskry pojętności.
Róża, powróciwszy do swego mieszkania, zajmowała się powtarzaniem udzielonej lekcji i zarazem w jej duszy budziła się miłość dotąd nieznana.
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/111
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XVII.
PIERWSZYY NASIENNIK