— Co to masz! — zawołał. — Ah! złapałem ciebie.
I zanurzył palce w ziemi.
— Ja? nic... nic... — zawołał Korneljusz drżący.
— Ah! to dzban, napełniony ziemią! ah! tu musi się coś ukrywać!
— Drogi panie Gryfus! — mówi błagającym głosem van Baerle.
W tej chwili Gryfus grzebał w ziemi palcami.
— Panie, co robisz? strzeż się... — mówi Korneljusz blednąc.
— Czegóż mam się strzec?
— Strzeż się, mówię ci, ażebyś go nie zniweczył.
I szybkim poruszeniem, rzutem rozpaczy wyrwał dzbanek z rąk dozorcy, zasłoniwszy go rękami na krzyż złożonemi.
Lecz Gryfus, uparty starzec, będąc prawie przekonany, że odkrył spisek przeciwko księciu Oranji, zbliżył się do więźnia z podniesionym kijem, lecz widząc, że Korneljusz postanowił bronić raczej dzbanka, jak swej głowy, postanowił odberać mu przemocą przedmiot podejrzany.
— Opierasz się, buntujesz... — wrzeszczał dozorca z wściekłością.
— Ja tylko bronię mego tulipanu — mówi van Baerle.
— Tak, znamy się na tem — odpowiada starzec — znamy się na waszych przebiegach.
— Przysięgam ci...
— Oddaj mi to! — powtarzał Gryfus, tupiąc nogą — albo wezwę pomocy straży.
— Wezwij, kogo ci się spodoba, lecz nie dostaniesz mego kwiatu, chyba po mej śmierci.
Gryfus rozjątrzony powtórnie zanurzył palce w ziemi donicy i tym razem udało mu się wydobyć nasiennik czarnego tulipanu, gdy van Baerle, ucieszony, iż ocalił dzbanek, nie przypuszczał nawet, ażeby jego przeciwnik posiadał to, co się w nim znajdowało. Dozorca cisnął o podłogę cebulę i zgniótł ją nogą.
Van Baerle odgadł to morderstwo, dostrzegł zgniecione na miazgę szczątki nasiennika, pojął okrutną radość Gryfusa i wydał okrzyk rozpaczy, zdolny wzruszyć tego dozorcę, który zabił kilka lat przedtem pająka Pollisona.
Korneljusz w pierwszej chwili powiął zamysł odebrania życia Gryfusowi. Płomień krwisty zaślepił go i już pod-
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/116
Ta strona została przepisana.