Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/120

Ta strona została przepisana.

mnie z kłopotu. „Co mówił" — odzywa się ojciec — „pienił się ze złości". Przerwałam ojcu, mówiąc: „Mój ojcze! okazałeś się dla niego tak niesprawiedliwy i postąpiłeś po grubjańsku". „Czyście wszyscy poszaleli, czy co?" — zawołał mój ojciec — „wielkie nieszczęście się stało, żem zgniótł cebulkę tulipanu. Za złoty można ich dostać kopę". „Lecz może tego pana była droższa" — na nieszczęście się odezwałam.
— I cóż na to Jakób? — zapytuje Korneljusz.
— Wtedy zdawało mi się, że z oczu jego wytryskują iskry.
— I cóż dalej?
— „Więc piękna Roża — mówił miodowym głosem — „sądzi, że ta cebula była kosztowna?" Poznałam wtedy mój błąd i odpowiedziałam obojętnie: „Skądże o tem mogę wiedzieć, czyliż się znam na tulipanach? domyślam się tylko, ponieważ, niestety, zmuszeni jesteśmy żyć z więźniami, że każde zajęcie ma wielką cenę u więźnia. Ten biedny Van Baerle bawił się swoją cebulką; podług mnie zatem, pozbawiać go tej przyjemności było okrucieństwem. „Co mnie najmocniej zastanawia" — odzywa się mój ojciec — „jakim sposobem dostał tę cebulkę? Trzebaby się starać to wyśledzić".
Odwróciłam wzrok od ojca, lecz natomiast spotkałam spojrzenie Jakóba. Zdawało się, że pragnął przeniknąć myśl moją, w głębi serca ukrytą. Poruszenie niezadowolenia oszczędza nam często odpowiedzi. Wzruszywszy ramionami chciałam się oddalić. Zatrzymałam się jednakże, dosłyszawszy kilka słów, lubo pocichu wymówionych. Jakób mówił do ojca: „Jakim sposobem?" „Zrewidować go, gdyż zwykle cebula wydaje trzy nasienniki".
— Więc on się zna na tem — zawołał Korneljusz. — Mówił, że mam trzy nasienniki.
— Pojmujesz pan, te słowa mocno mnie zajęły. Odwróciłam się przeto. Obaj byli tak zajęci, że nie spostrzegli mojego zbliżenia. „Lecz" — mówi mój ojciec — „być może, iż ich nie ma przy sobie". „Jeżeli tak, to sprowadzi go pod jakim pozorem do siebie, a ja przez ten czas zrewiduję jego celę.„
— Oh! oh! — mówi Korneljusz — ten pan JakÓb jest łotrem wierutnym?
— Być może.