ją sprzątnę i znów o trzeciej wystawię do zachodu słońca.
— Wybornie, wybornie! — zawołał Korneljusz — jesteś doskonałą ogrodniczką, piękna Różo. Ale co mnie zastanawia, że pielęgnowanie naszego tulipanu zajmie ci dużo czasu.
— Tak, to prawda, ale cóż stąd? Twój tulipan to moje dziecię, poświęcam więc mu tyle czasu, ilebym go poświęciła obowiązkom matki. Tak, gdy zostanę matką tulipanu — mówi Róża z uśmiechem — spodziewiam się, iż nie będę mu zazdrościć.
— Dobra i droga Różo — odzywa się Korneljusz, spoglądając na dziewicę wzrokiem namiętnego kochanka raczej, niż ogrodnika; to cokolwiek pocieszyło Różę.
Poczem po chwili milczenia, w czasie którego Korneljusz szukał przez kratki rączek Róży, mówi;
— A więc od sześciu dni w ziemi?
— Tak jest.
— I jeszcze nie puścił kiełka?
— Nie, lecz sądzę, że jutro to nastąpi.
— Być może, i dasz mi o tem wiadomość i, spodziewam się, o sobie... Przyznaję, że mocno mnie obchodzi dziecko, jakeś go nazywała przed chwilą, lecz nieporównanie więcej matka.
— Jutro — mówi Róża, spoglądając z ukosa na Korneljusza — nie wiem, czy przyjdę.
— Ah, mój Boże, a to dlaczego?
— Mam tyle do czynienia...
— Tak, to prawda, bo ja jestem tylko jednem zajęty
— Wiem o tem, że myślisz tylko u tulipanie.
— Nie, Różo, mylisz się... ty mnie wyłącznie zajmujesz.
Poczem po chwili milczenia dodaje;
— Wszystko się zmienia w przyrodzie, po wiosennych kwiatach następują i pszczoły, które się pieściły z gwoździkami i fjołkami, pospieszają z równym zapałem do róż, jaśminów, geranji i innych.
— Cóż stąd?
— To znaczy, że ty pierwsza lubiłaś słuchać opowiadania moich trosk i nadziei; tyś pierwsza pielęgnowała kwiat naszej młodości, lecz, co do mnie, kwiat mej młodości zwiędnął w cieniu. Ogród nadziei i rozkoszy ma tylko jedną porę, nie jest on podobny do ogrodów na wolnem po-
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/137
Ta strona została przepisana.