Van Herysen zbladł usłyszawszy podobne wyznanie przy podobnym świadku.
— Nie przeszkadzam dalszemu badaniu — mówi obojętnie Wilhelm do prezesa.
— Oh! panie — odzywa się Róża do niego uważając go za swego sędziego — widzę, że ściągnę winę na siebie przez moje wyznanie.
— Tak, gdyż więźniowie stanu nie powinni mieć związków z nikim.
— Niestety! — wyjąkała dziewica.
— Wnosząc z tego coś mówiła widać, żeś miała związki z więźniem stanu, nie wiadomo tylko, czy się ograniczały na pielęgnowaniu kwiatów.
— Panie! — zawołała zmieszana Róża — winnam przyznać, żem się z nim codziennie widywała.
— Nieszczęśliwa! — wykrzyknął van Herysen.
Książę podniósł głowę przypatrując się przelęknieniu Róży i bladości prezesa.
— To, co mówisz — odzywa się Wilhelm dobitnym głosem — nie obchodzi bynajmniej towarzystwo ogrodnicze: członkowie jego nie zajmują się polityką, lecz kwiatami.
Mów więc, panienko, o czarnym tulipanie.
Van Herysen wymownem spojrzeniem złożył dzięki nowemu członkowi towarzystwa.
Róża, ośmielona przez nieznajomego, opowiedziała wszystko cokolwiek odnosiło się do historji czarnego tulipanu od trzech miesięcy. Mówiła o surowości Gryfusa, z jaką zniszczył pierwszy nasiennik, o rozpaczy więźnia o środkach ostrożności, jakie przedsięwzięli, ażeby ocalić drugi nasiennik, o cierpliwości więźnia i cierpieniach jego, gdy przez kilka dni nie miał od niej wiadomości o tulipanie, że chciał się nawet zamorzyć głodem; nakoniec o rozpaczy jakiej doznali oboje, przekonawszy się, iż tulipan został skradziony w godzinę po rozwinięciu.
Wszystko to opowiedziała z uczuciem prawdziwości, na co książę zdawał się być pozornie obojętnym, lecz nawzajem van Herysen okazał żywe zajęcie.
— Zdaje się, żeś niezbyt dawno poznała tego więźnia — zapytuje książę.
Róża z zajęciem spojrzała na nieznajomego, który ukrywszy się w cieniu, zdawał się unikać jej wzroku.
— Skąd to panu wiadomo?
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/177
Ta strona została przepisana.