Zdaje się, że człowiek, który codzień zje gołębia, nie umrze z głodu.
— Skądże ognia dostaniesz?
— O to się bynajmniej nie troszczę. Czy myślisz, że mnie djabeł nie zaopatrzy w ogień, który jest jego żywiołem?
— Wiem o term, że człowiek najstrawniejszego żołądka nie jest w stanie żywić się ciągle mięsem gołębiem. Robiono o to zakłady i zakładający się przegrywali.
— I cóż stąd — jak mi się sprzykrzą gołębie, będę łowił ryby z rzeki płynącej pod oknem.
Gryfus wytrzeszczył oczy.
— Lubię bardzo ryby — mówi dalej Korneljusz — a ty mnie ich nigdy nie dajesz... A więc korzystając z tego, iż mnie chcesz głodem morzyć, będę się raczył rybami.
Gryfus o mało nie postradał zmysłów z gniewu, połączonego z przestrachem, który go ogarnął: zdobywszy się jednak na resztę sił:
— A więc — mówi, kładąc rękę do kieszeni — ponieważ mnie zmuszasz do tego.
I wydobył duży nóż.
— Ah to nóż tylko! mówi Korneljusz, stając z kijem, w obronnej postawie.
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/194
Ta strona została przepisana.