Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/195

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXVIII.
VAN BAERLE PRZED OPUSZCZENIEM LOEWEN-
STEIN ZAŁATWIA RACHUNKI Z GRYFUSEM.

Przez niejaki czas stali obaj naprzeciw siebie, jeden w zaczepnej, drugi w odpornej postawie; Korneljusz uważając, że to położenie zbyt długo trwało i zaczynało go już nudzić, zapytuje swego przeciwnika:
— Czegóż jeszcze chcesz ode mnie?
— Czego chcę? Otóż najprzód oddaj mi moją córkę Różę.
— Twoją córkę?
— Tak, Różę, którą porwałeś szatańskim sposobem. Dalej! czy powiesz mi, gdzieś ją podział?
Gryfus zbliżał się ku niemu z podniesionym nożem.
— Więc tu niema Róży? — zawołał Korneljusz.
— Niby nie wiesz o tem? Jakże, oddasz mi ją?
— Rozumiem; ty chcesz mnie wprowadzić w zasadzkę.
— Pytam po raz ostatni, czy wrócisz mi córkę? — gdzież ona jest?
— Zgadnij łotrze, jeżeli to prawda co mówisz, że jej niema.
— Zaczekaj zbrodniarzu! — wrzeszczy Gryfus wybladły z usty spienionemi wściekłością, która ogarnęła umysł jego. — Nie chcesz powiedzieć tego, poczekaj roztworzę ci zęby...
Postąpił krok do Korneljusza, migając przed jego oczyma nożem.
— Czy widzisz ten nóż? zarżnąłem nim kilkadziesiąt czarnych kur i mam nadzieję, że zabiję nim ich pana, djabła.. czekaj no! czekaj no...
— Jakto łotrze! chcesz mnie rzeczywiście zamordować?
— Chcę ci serce otworzyć, ażeby wyczytać z niego, w jakiem miejscu ukrywasz moia córkę.