deputacji i zapytującego Bowelta, gdzie znajdują się jego towarzysze.
— Jużem wam oznajmił moi panowie, że oprócz mnie jest tylko p. Aspern; przytem nie mogę sam na siebie przyjąć odpowiedzialności.
— Chcemy wydania rozkazu… zawołało tysiące głosów. P. Bowelt usiłował mówić, lecz słowa jego nie były dosłyszane, można tylko było dostrzec poruszenia rąk jego znamionujące drażliwe położenie.
Widząc, że niepodobieństwem było, ażeby go słuchano, odwrócił się do okna otwartego i przywołał p. Aspern.
P. Aspem ukazał się na balkonie i został powitany okrzykami gwałtowniejszemi jak przed 10 minutami powitano p. Bowelt.
Pomimo tego, postanowił przemówić do ludu, lecz to było bezskutecznem, albowiem zamiast słuchania go, tłoczono się do bramy ratusza nie znając oporu ze strony straży.
— Teraz jak uważam — odzywa się młodzieniec obojętnie, gdy lud cisnął się przed główną bramę Hoogstratu — zdaje się, że rozprawy będą miały miejsce wewnątrz.
Pułkowniku, chodźmy posłuchać tych narad.
— Nie radziłbym tego W. K. Mości.
— Z powodu?
— Gdyż pomiędzy deputowanymi są tacy, którzy z łatwością mogliby go poznać.
— A wtedy obwinionoby mnie jako podżegacza. Masz słuszność — mówi młodzieneic, którego lica zarumieniły się przez chwilę z powodu, iż okazał podobną niecierpliwość — masz słuszność, pozostańmy tutaj. Z tego miejsca będziemy widzieć wracającą deputację z rozkazem lub bez niego, a wtedy wyrzeczemy stanowczo czy p. Bowelt jest zacnym mężem.
— Lecz zdaje mi się, że W. K. Mość nie możesz przypuścić na chwilę, ażeby deputowani wydali rozkaz Tillemu opuszczenia stanowiska.
— Dlaczego?
— Gdyż podobny rozkaz byłby poprostu wydaniem wyroku śmierci na braci Wittów.
— Przekonamy się o tem — odpowiada obojętnie młodzieniec.
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/31
Ta strona została skorygowana.