Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

Róża wiodła go wzrokiem dopóki nie zniknął w zakręcie ulicy.
Wtedy wróciła przez drzwi poterny, które zamknąwszy, rzuciła klucz do studni.
Hałas usłyszany przez Różę, która myślała, że się do bramy więzienia dobywają, pochodził rzeczywiście z tej przyczyny, gdyż po odadleniu się oddziału Tillego, pozostała tylko ta zawada.
Jakkolwiek brama była mocno osadzaną i lubo odźwierny Gryfus (potrzeba mu oddać tę słuszność) stanowczo wzbraniał się ją otworzyć, łatwo było przewidzieć, że nie będzie w stanie długo opierać się natarczywości i strwożony Gryfus, wahał się, czy nie lepiejby było otworzyć, jak dozwolić zniszczyć bramę, gdy wtem uczuł, iż go ktoś zlekka pociągnął za suknię.
Odwróciwszy się, ujrzał Różę.
— Czy słyszysz tych szaleńców? mówił.
— Słyszę tak dokładnie…, że na twym miejscu mój ojcze…
— Otworzyłabyś… nieprawdaż?
— Nie, lecz pozwoliłabym bramę wysadzić.
— Lecz wtedy — zamordowanoby mnie.
— Tak, gdyby ciebie widzieli.
— Także chcesz, ażeby mnie nie dostrzegli.
— Ukryj się.
— Gdzie?
— W tajemnem więzieniu.
— A ty moje dziecię?
— I mnie weźmiesz ze sobą. Zamkniemy drzwi, a jak więzienie opuszczą, wyjdziemy z naszego ukrycia.
— W istocie masz słuszność! — zawołał Gryfus — to dziwna — dodał — jaki rozsądek mieści się w tej młodej głowie.
Następnie, gdy brama zdawała się ulegać usiłowaniom pospólstwa, co objawiało okrzyki radości, Róża otwierając drzwi w podłodze, powiedziała.
— Zejdź mój ojcze.
— Ale cóż się stanie z moimi więźniami.
— Bóg będzie się nimi opiekował, dozwól mi czuwać nad tobą.
Gryfus w towarzystwie córki zniknął w otworze i drzwi zapadły za nimi właśnie w tej chwili, gdy brama wyłamana została przez pospólstwo.
Lud cisnął się do więzienia wołając:
— Śmierć zdrajcom! Na szubienicę Kornela de Witt.