— Czy raczysz pan teraz zwiedzić moją suszarnię tulipanów?
Suszarnia było to Pandemonium tulipanisty, sanetas sanetorum podobnie jak Delfy, miejscem wzbronionem dla ogółu.
Nigdy żaden sługa nie poważył się tam postawić stopy, jak się wyrażał Racine kwitnący w tej epoce. Korneljusz wpuszczał tam tylko podeszłą fryzyjską swoją mamkę, która tam robiła porządek i miała takie poważanie dla swego pana, że od czasu jak poświęcił się hodowli tulipanów, nie kładła do potraw cebul z obawy, ażeby nie zniszczyła jakiego nasiennika.
Na wspomnienie suszarni, służący niosący świece cofnęli się z uszanowaniem. Korneljusz wziąwszy lichtarz od jednego z nich, poprzedził swego chrzestnego ojca. Dodajmy do tego, że Bokstel zwykle na tę szuszarnię kierował swój daleko widz.
Tego wieczora był na swoim stanowisku.
Naprzód dostrzegł oświecające się ściany i okna.
Poczem ukazały się cienie dwóch ludzi.
Jeden z nich wysoki, poważny, surowy, usiadł przed stołem, na którym Korneljusz postawił lichtarz.
Bokstel poznał w nim oblicze blade Korneljusza de Witt, którego długie czarne włosy rozdzielane na czole spadały na ramiona.
Ruart z Pulten powiedziawszy kilka słów, jak można wnosić było z poruszeń ust jego, wyjął z za piersi pakiet opieczętowany papierów, które według wniosku Bokstela musiały być bardzo ważnemi, gdyż van Baerle przyjął je z postacią pełną godności i umieścił starannie w szufladzie. Sądził z początku, że ten pakiet zawierał w sobie nasienniki nowoprzybyłe z Bengalu lub Ceylonu, lecz wrkótce pomiarkował się, że Korneljusz de Witt nie zajmował się bynajmniej tulipanami, lecz ludźmi, gatunkiem roślin mniej powabnym dla wzroku, szczególniej zaś trudynm do zakwitnięcia.
Bokstel wyprowadził więc wniosek, że ten pakiet, zawiera w sobie papiery odnoszące się do polityki.
Lecz dlaczego przyjmował te papiery Korneljusz, który zdawał się być obcym zupełnie polityce i szczycił się nawet z tego.
Byt to zapewne depozyt, który powierzał chrzestnemu
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/59
Ta strona została przepisana.