— Dziś nie wstanę z łóżka.
Około dziewiątej, usłyszał wielki hałas na ulicy i zatrwożył się; w tej chwili był bledszym niż prawdziwy chory, bardziej drżący, niż cierpiący prawdziwą febrę.
Służący jego znów przyszedł. Bokstel ukrył się pod kołdrę.
— Ah panie — zawołał nie wiedząc, że oznajmując o nieszczęściu van Baerla, przynosi pożądaną nowinę swemu panu — nie wiesz pan, co się dzieje?
— O czem mam wiedzieć? — zapytuje ledwo zrozumiałym głosem.
— W tej chwili przyszli aersztować sąsiada pańskiego van Baerla, obwinionego o zdradę stanu!
— Czy to być może!
— Tak mówią, a przytem widziałem wchodzącego tam sędziego van Spennon i żołnierzy.
— Jeżeliś widział to co innego.
— Pójdę się jeszcze przekonać, bądź pan spokojny dowiesz się o wszystkiem.
Bokstel dał znak zezwalający.
W kwadrans potem służący powrócił.
— Oh panie, wszystko prawda co mówiłem.
— Pan van Baerle jest aresztowany i odesłano go do Hagi.
— Do Hagi?
— Tak, i jeżeli to prawda co słyszałem, to tam nie długo pobędzie.
— Cóżeś słyszał
— Mówią, lecz to jeszcze nie jest pewnem, że lud w dniu dzisiejszym postanowił zamordować obu braci Wittów.
— Oh! to tylko? wyjąkał Bokstel zamykając oczy dla zakrycia obrazu, który zapewne w tej chwili przedstawiał mu się.
— Do djabła! — mówi do siebie wychodząc służący — mój pan musi być bardzo słaby, że nie wyskoczył z łóżka na podobną wiadomość.
W istocie Isaak był bardzo słaby, jak człowiek, który zamordował bliźniego.
Izaak zamordował tego człowieka w podwójnym celu; pierwszy został już osiągnięty, drugi pozostawał do wvkonania.
Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/68
Ta strona została przepisana.