Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

cząc się „frutti di mare“, t. j. ostrygami, krabami i tem podobnemi przysmakami, jakie morze daje.
— Co za rozkoszny nastrój ma uczta dzisiejsza — rzekł stary Dantes, podnosząc do ust szklankę złotawego wina — jest radość, a niema zbyt grubego śmiechu.
— Nie zawsze ma się ochotę do pustego śmiechu — rzekł Caderousse.
— Mamy pomiędzy sobą do tego stopnia szczęśliwych, że nie są oni w stanie oddać się rozgłośnej wesołości.
Danglars nie spuszczał ani na moment badawczego oka z Dantesa, na którego wyrazistej twarzy malowały się wszystkie doznawane wrażenia.
— I cóż na miłość Boga! — rzekł, zwracając się do narzeczonego — dlaczego milczysz tak długo Czyżbyś miał może jakie złe przeczucia? Przecież wszystko idzie jak nie można lepiej według twych życzeń i myśli.
— I to właśnie jakoś dziwnie działa na me nerwy. Człowiek jak się zdaje nie tak łatwo przyzwyczaić się jest zdolen do pełni szczęścia. Szczęście, — to jak owe pałace na wyspach zaczarowanych, bram których strzegą potwory; w walce zwyciężać je potrzeba, a ja, w gruncie rzeczy, sam nie wiem czem zasłużyłem sobie na szczęście zostania mężem mej uroczej Mercedes.
— Mężem?!... O, ho, ho!... — zawołał, śmiejąc się Caderousse — za kwaśne to jeszcze dla ciebie winogrona! Sprobuj no tak udać męża wypadkiem, a zobaczyłbyś po niewczasie jakby cię przyjęli!
Zarumieniona Mercedes pochyliła tylko głowę.
Fernand nie mógł usiedzieć na krześle, wzdrygał się na najmniejszy szmer i co chwila ocierał pot z czoła.
— Na honor! — rzekł Dantes — czyż się godzi przymawiać mi, mój sąsiedzie za tak małe uchybienie? Prawda, że Mercedes nie jest jeszcze moją żoną, ale nią będzie — już za niecałe dwie godziny.
Wyraz zdziwienia przejawił się na wszystkich twarzach za wyjątkiem starego Dantesa, który roześmiał się na całe gar-