— Brawo, de Villefort, brawo! — zawołał markiz — dobrześ odpowiedział. Ileż razy i ja błagałem markizę o puszczenie w niepamięć przeszłości. Moje błagania pozostały bez skutku, ty, mam nadzieję, będziesz szczęśliwszy.
— Dobrze — rzekła markiza — zapomnijmy zatem o przeszłości, sama tego pragnę; domagam się jedynie, by mój przyszły zięć był nieugięty w przyszłości. Nie zapominaj, panie de Villefort, że my przed Jego Królewską Mością jesteśmy odpowiedzialni za ciebie i że Jego Królewska Mość za naszem wstawiennictwem raczył zapomnieć o przeszłości twego rodu. Pomnij jednak, że jeżeliby ci wpadł w ręce jakiś spiskowy, byś był nieugięty, oczy bowiem rządu zwrócone są baczniej na ciebie, aniżeli na kogokolwiek innego.
— Niestety, pani — rzekł na to Villefort — urząd mój, a szczególnie czasy, jakie przeżywamy, nakazują mi być surowym. I będę takim. Otrzymałem już kilka oskarżeń w sprawach politycznych i dowiodłem, iż wart jestem zaufania, jakiem mnie obdarzono. Na nieszczęście, surowość ma nie na wiele się zdaje. Ilość oskarżeń z dnia na dzień się wzmaga...
— Czyż tak? — zapytała markiza.
— Niestety, tak. Napoleon zbyt blisko brzegów Francji został osadzony. Obecność jego, tak bliska, rozbudza nadzieje jego zwolenników.
— Nie godziło się naprawdę osadzać takiego człowieka na Elbie, a więc pomiędzy Korsyką, gdzie się urodził, a Neapolem, gdzie dotąd panuje jego szwagier.
— Cóż robić — odpowiedział de Villefort. — Traktat z 1814 roku pozostaje w swej mocy i nie wolno poruszyć osoby Napoleona, nie łamiąc powyższej umowy.
— A cóżby w tem było tak strasznego, gdyby traktat ten został zdeptany? A on czy myślał o traktatach, kiedy szło o wydanie rozkazu rozstrzelania księcia Eugenjusza?
— No! — rozstrzygnęła markiza — rzecz zatem przesądzona. Święte przymierze uwolni nareszcie Europę od Napoleona, a Villefort Marsylję od jego stronników. Czy król rządzi, czy nie rządzi, rząd jego powinien zawsze pozostawać silnym, zaś
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.