ZAMEK IF.
Przechodząc przez przedpokój, komisarz policji skinął na żandarmów, którzy momentalnie otoczyli dookoła Dantesa. Otworzono przed nim ciężkie drzwi i cała grupa znalazła się w długim korytarzu, przejmującym dreszczem tych, którzy się na nim znajdą wbrew własnej woli.
Podobnie jak mieszkanie Villeforta łączyło się z gmachem sądowym, tak ten ostatni łączył się znów z więzieniem, smutnem godłem sprawiedliwości.
Po licznych zwrotach i zakrętach korytarza, ujrzał Dantes drzwi na rygiel zamknięte; komisarz policji po trzykroć uderzył w nie młotkiem żelaznym, co tak zabrzmiało Dantesowi, jakby uderzenia te spadały mu na serce; drzwi te otworzyły się i dwaj żandarmi popchnęli zlekka wahającego się więźnia. Przestąpił próg straszliwy i drzwi z łoskotem same zatrzasnęły się za nim. Wilgotne i ciężkie objęło go powietrze. Był w więzieniu.
Wprowadzono go następnie do pokoju względnie czystego, ale opatrzonego kratami i ciężkiemi ryglami. Widok tego zdecydowanego już więzienia nie pozbawił jeszcze Dantesa bynajmniej nadziei. Wierzył, iż królewski podprokurator go wybawi, że go wydobędzie z toni.
Minęły dobre cztery godziny, jak go do celi tej wprowadzono. Był to, jak o tem już wspominaliśmy, dzień pierwszego marca. Dzień szybko zbliżał się ku końcowi i wkrótce więzień