Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

nasz ujrzał się w mrokach nocy. Wówczas zmysł słuchu wzmógł się kosztem wzroku nagle gasnącego.
Na najmniejszy szmer, zzewnątrz dochodzący, w przekonaniu, że już przychodzą go uwolnić, powstawał nieodmiennie i pośpieszał do drzwi. Szmery te cichły wszelako i Dantes wracał na miejsce.
Nakoniec późnym wieczorem, gdy stracił wszelką już nadzieję, rozległ się ponownie szmer, który tym razem zdawał się istotnie ku jego zbliżać drzwiom. I w rzeczy samej, ktoś stąpał przed jego celą. Zakręcono kluczem w zamku, skrzypnęły nagle rygle i olbrzymia zapora otworzyła się wreszcie, a oślepiające światło dwóch pochodni wdarło się nagle wgłąb celi. Przy świetle tem Dantes dojrzeć zdołał błyski świateł na bagnetach, szablach i kaszkietach czterech żandarmów. Dantes wtedy postąpił parę kroków naprzód i stanął jak wryty, wpatrując się w tę przemoc siły zbrojnej.
— Po mnie przyszliście? — zapytał.
— Tak jest, — odpowiedział jeden z żandarmów.
— Od pana prokuratora królewskiego?
— A któż inny może nam rozkazywać?
— A więc dobrze, idę z wami.
Przekonanie, że przyszli z rozkazu de Villeforta napełniało go spokojem i odwagą. Postąpił naprzód swobodnym krokiem i stanął spokojnie pośrodku swej straży. Gdy zeszli na dół, oczekiwał ich przy wyjściu woźnica na koźle obok niego urzędnik policyjny.
— Czy to dla mnie ten powóz — zapytał Dantes.
— Siadaj — rozkazał żandarm nie odpowiadając na pytanie.
Dantes otwierał już usta, by zaoponować, ale drzwiczki powozu otworzono, a jego samego szybko i nagle wepchnięto do wnętrza.
Ani chciał, ani był w stanie się opierać. W jednem mgnieniu oka znalazł się pomiędzy dwoma żandarmami, dwaj zaś pozostali usiedli na przodzie powozu i ciężka landara ruszyła w drogę.
Dantes spojrzał przez otwory zakratowane i poznał że do-