Rozwinięto żagle i łódź szła pędem wiatru jedynie. Mimo wstrętu, jaki miał do wypytywań żandarmów, zbliżył się do jednego z nich i biorąc go za rękę, rzekł:
— Przyjacielu, zaklinam cię, ulituj się nademną i daj mi odpowiedź. Jestem marynarzem i dobrym jestem francuzem, bez względu na to, że mnie o zdradę oskarżają: powiedz, dokąd mnie wieziecie.
Żandarm spojrzał, pomyślał, wreszcie doszedł najwidoczniej do przekonania, że niema żadnej dobrej racji ukrywania przed więźniem celu podróży, o którym i bez tego dowie się on niezadługo; rzekł przeto:
— Jesteś marsylczykiem i marynarzem, a pytasz mnie dokąd zmierzamy?
— Tak, bo na honor, nie mogę się zorjentować.
— Albo masz oczy bielmem przysłonięte, albo też nigdy nie wychodziłeś z portu marsylskiego.
— A jednak nie wiem.
— Obejrzyj się więc uważnie dookoła, to może nakoniec czegoś się domyślisz.
Dantes powstał, rzucił okiem w stronę, w którą statek płynął i ujrzał o paręset metrów przed sobą wyniosłą, stromą i posępną skałę, na szczycie której majaczyły kontury cytadeli zamku „If“. Było to więzienie najstraszliwsze ze strasznych, dookoła którego czaiła się groza.
— Boże mój, Boże! — zawołał — to zamek If! I po cóż my tam płyniemy?
Żandarm tylko znacząco się uśmiechnął.
— Przecież niepodobna, aby tam mnie uwięzić miano. Zamek If jest przecież więzieniem stanu, przeznaczonym wyłącznie dla więźniów politycznych, wyjątkowo niebezpiecznych. A ja przecież nie popełniłem najmniejszego choćby przestępstwa. Czy w tym zamku są jacyś sędziowie.?
— O ile wiem, sędziów tam nie było nigdy. Jest tylko dowódca twierdzy, są dozorcy więzienni, jest wreszcie garnizon. No i jest mur wysoki, na wysokiej skale i morze dookoła.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.