Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IX.
WIECZÓR ZARĘCZYNOWY.

A raczej dalszy jego ciąg.
De Villefort, jak to zaznaczyliśmy już, po wydaniu rozkazu uwięzienia Dantesa, udał się do domu swej narzeczonej, gdzie zastał jeszcze biesiadujących, których, odchodząc, przy stole również pozostawił. Ta zmiana nastąpiła jedynie, że przeszli oni do innych salonów, w których podano kawę.
Renee i całe towarzystwo oczekiwało go z wielką niecierpliwością, powitany więc został ogólnym okrzykiem radości.
— No i cóż, ty, pod siłą piorunujących słów którego padają głowy, cóż ty, podporo kraju, ty, Brutusie rojalistów? — Co nam przynosisz?
— Czy nie jesteśmy czasem zagrożeni znowu jakim teroryzmem?
— Czy potwór korsykański nie wydostał się wypadkiem z sieci?
— Racz mi wybaczyć, pani markizo — przemówił de Villefort, nie odpowiadając na wszystkie te pytania — że zmuszony byłem opuścić towarzystwo. Sprawa była jednak dosyć poważna. I dzięki niej, jeszcze muszę cię prosić, panie markizie o łaskawe udzielenie mi na osobności paru słów rozmowy.
— Oho! widzę, że to istotnie coś ważnego — odezwała się markiza, spoglądając na zachmurzone czoło Villeforta.
— Rzecz jest do tego stopnia poważna, że zmuszony jestem prosić państwa, abyście mi dali wolność na parę dni.