Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

Dantes mówił prokuratorowi o swej narzeczonej, Mercedes zatem nie potrzebowała nawet wyjaśniać swego imienia, by być przez Villeforta poznana. Zdziwiła go tylko istotnie królewska postać i dostojność tej dziewczyny, to też gdy się zapytała, co się z jej Edmundem stało? — uczuł, że on jest w tej chwili obwinionym, ona zaś sędzią.
— Człowiek, o którego pytasz mnie pani, jest wielkim przestępcą, — odrzekł de Villefort, siląc się na największą powagę — nic zatem dla niego uczynić nie jestem w stanie.
Na słowa te — Mercedes odpowiedziała łkaniem, a gdy Villefort starał się przejść — ponownie zastąpiła mu drogę.
— Gdzie on jest? — to powiedz mi pan przynajmniej. Niech wiem, czy żyje, czy umarł już dla mnie?
— Jest to tajemnica stanu; zresztą — nie jest on już pod moją władzą.
Że zaś wzrok przenikliwy i błagalna postawa Mercedes wyprowadziła go z równowagi, odtrącił więc ją i poszedł, zatrzasnąwszy drzwi za sobą, jakby pragnął odgrodzić się od pozostałej za drzwiami boleści. Boleść wszelako tak łatwo nie odchodzi, przylega do człowieka, jak rana śmiertelna, o której Virgiljusz wspomina.
Villefort szedł do domu zupełnie na duchu złamany, a gdy przyszedł nareszcie do siebie, — zaledwie mógł ustać na nogach; westchnienia, do jęków podobne, rozsadzały mu piersi; cały drżący rzucił się na krzesło.
Pierwszy raz w tem sercu zrodziło się nasienie śmiertelnego cierpienia, jakby posiew śmierci. Człowiek, którego swej dumie poświęcił, człowiek niewinny, który ponieść miał karę za postępki jego ojca, stanął mu przed oczyma, z obliczem bladem i groźnem, jak widmo i jak sumienie. Rana, jaką Villefort otrzymał nie dawała się zabliźnić; krwawiła.
Gdyby w tej chwili łagodny głos Renee zabrzmiał w jego uchu, proszący go o przebaczenie; gdyby piękna Mercedes weszła, w chwili tej dusznej męki jego i rzekła: „w Imię Boga, który patrzy na nas — wróć mi narzeczonego“, niewątpliwie to czoło tak posępnie zmarszczone wygładziłoby się,