Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

dziesięciu. Brwi gęste i takież faworyty. Ubrany był w surdut granatowy, zapięty: w pętlicy miał wstążeczkę wielkiego krzyża legji honorowej. Wczoraj zauważono jakiegoś mężczyznę bardzo podobnego do tego rysopisu; wszedł on do domu przy ulicy Coq-Herom.
De Villefort wsparł się o poręcz krzesła, w miarę bowiem, jak minister policji ujawniał szczegóły, owego nieznajomego dotyczące, opuszczały go siły. Odetchnął swobodniej wtedy dopiero, gdy usłyszał, że nieznajomy narazie wymknął się z rąk policji.
— Proszę, usilnie proszę, panie ministrze — rzekł król — byś nie ustawał w tropieniu tego człowieka. Jest bowiem moją wolą, by morderca, bez względu na to czy jest bonapartystą, czy też nim nie jest, — był jak najsurowiej ukarany.
A de Villefort, słysząc to, wezwał na pomoc wszystką swą zimną krew, aby nie zdradzić się z trwogą, jaką wywołał w nim ten rozkaz królewski.
— Dziwna rzecz — rozpoczął znów Ludwik XVIII z pewnym przekąsem, — Policja sądzi, że już bardzo wiele zrobiła, jeżeli zaraportować zdoła: „popełnione zostało morderstwo“, zaś wszystko, — gdy czasami okaże się zdolna dodać: „a i na ślad mordercy już natrafiono“
— Zdaje mi się, Najjaśniejszy Panie, że choć w tym wypadku będzie Wasza Królewska Mość ze mnie zadowolona.
— Zobaczymy! Nie zatrzymuję cię już dłużej, baronie. A i ty panie de Villefort jesteś zapewne znużony podróżą, idź zatem i ty, by odpocząć. Stanąłeś zapewne u ojca?
De Villefort zmieszał się, lecz zdołał to ukryć szczęśliwie.
— Nie, Najjaśniejszy Panie, mam zamiar stanąć w hotelu Madryckim, przy ulicy du Tour, do tej chwili bowiem podróżna kareta jest jeszcze jedynem mojem w Paryżu schronieniem.
— Z ojcem jednak już się widziałeś?
Najjaśnieszy Panie!... gdy tylko minąłem rogatki Paryża, pospieszyłem wprost do hrabiego Blacas.
— Jednak się z nim zobaczysz?
— Nie sadzę... Najjaśniejszy Panie.