Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— I dobrze zrobisz — rzekł Ludwik XVIII, aby dać do zrozumienia, że wszystkie te pytania nie bez celu były uczynione. — Zapomniałem, że jesteś trochę na zimno z p. Noirtier. To twoje rodzinne nazwisko jest jeszcze jednym więcej dowodem twego oddania się sprawie królewskiej. Będę o tem pamiętać.
— Dobroć Waszej Królewskiej Mości, dziś mi okazana, jest nagrodą, przechodząca wszelkie moje marzenia.
— Bądź pewny, że my o tobie nie zapomnimy nigdy; bądź tego pewien. — Rzekłszy to, król odpiął krzyż legji honorowej, który zwykł był nosić na piersi, przy krzyżu św. Ludwika i wręczył go Villefortowi, dodając: to tymczasem.
— Zapewne to pomyłka, Najjaśniejszy Panie — powiedział de Villefort, zmieszany — to krzyż oficerski.
— Bierz taki, jaki jest — odparł król, uśmiechając się — Nie mam czasu wołać, by mi inny przyniesiono. Pan, panie Blacas, zechciej dopilnować, ażeby patent dla pana de Villeforta co najrychlej przygotowano.
Oczy de Villeforta zaszły łzami dumy i radości.
— Co mam czynić, Najjaśniejszy Panie, by okazać Mu gotowość poświęcenia życia dla Niego?
— Odpocznij, następnie pomyśl o tem, że najlepiej możesz przysłużyć się mej sprawie właśnie w Marsylji.
— Najjaśniejszy Panie — odpowiedział de Villefort z głębokim ukłonem — opuszczam Paryż za godzinę.
— Bywaj zatem zdrów. A gdybym zapomniał o tobie wypadkiem, nie wahaj się przypomnieć się mojej pamięci.
— A ty, panie baronie, zechciej dać rozkaz, by mi przywołali natychmiast ministra wojny.
— Ty zaś, Blacas, proszę, zostań przy mnie jeszcze.
— No, panie — odezwał się minister policji do Villeforta, gdy obaj razem opuszczali Tuilleries — wspaniale rozpocząłeś karjerę! Teraz stoi ona przed tobą otworem.
— Czy tylko na długo? — szepnął do siebie de Villefort, żegnając ukłonem ministra, którego karjera zdawała się wła-