Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

strzelany! Moje dziecko, jakżeż ty strzelasz! A gdzież jest ów list do mnie?
— Spaliłem go, aby śladu po nim nie zostało, spaliłem go — bo był on wyrokiem dla ciebie!
— I grobem twojej karjery... — zimno dodał Noirtier.
— Wracam do sprawy klubu przy ulicy Saint-Jaques — rzucił, dotknięty przykro Villefort.
— Uważam, że klub ten bardzo jakoś leży na sercu panom obrońcom wszelkich świętych niewinności, t. j. panom z policji. A łatwoby go znaleźli, gdyby tylko szukali.
— Jeszcze go nie wykryli, to prawda, ale są już na śladzie.
— „Wpadli na ślad“... znam dobrze to sakramentalne zdanie; kiedy policja nic nie wie, to wtedy zawsze powiada, że już jest na śladzie. A rząd czeka cierpliwie, póki mu nie powiedzą, że ślad djabli wzięli.
— Znaleziono trupa. Generał, co już wątpliwości nie ulega, został zamordowany.
— Zamordowany?... powiadasz. Codzień przecież wyławiane są z Sekwany trupy ludzi, którzy się z rozpaczy do wody rzucili, albo też poprostu utonęli, nie umiejąc pływać.
— Mój ojcze, ty wiesz najlepiej, że Epinay nie utopił się z rozpaczy, a także, iż ludzie w lutym nie kąpią się w Sekwanie. Nie, nie mów tego. Śmierć ta — to morderstwo.
— I któż tak zadecydował?
— Król.
— Król?... No, to miałem go za rozumniejszego. Sądziłem, że wie o tem, iż w polityce niema morderstw. W polityce, mój synu, niema ludzi, tylko ideje; niema uczuć, tylko racje stanu. W polityce nie mówi się, że zabito człowieka, a tylko — że usunięto przeszkodę. Tak, tak, mój panie. Czy chcesz, abym ci opowiedział, jak się to stało? A więc posłuchaj. Myśleliśmy, że możemy liczyć na generała Epinay. Jeden z naszych tedy zaprosił go na zebranie. Gdy przyszedł, odkrywamy mu plan cały, odjazd z wyspy Elby, wylądowanie, plan pochodu na Paryż... Kiedy wszystkiego wysłuchał i zrozumiał wszystko — oświadczył, że jest rojalistą. Spojrzeliśmy po sobie. Kazano