Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

po tem, jak minąłeś rogatki, już wiedziałem, żeś przyjechał i że jedziesz do króla. Nie powiedziałeś nikomu, gdzie zamieszkasz, jedynie pocztylionowi, a ja, widzisz, w kilkanaście minut po twem przybyciu do hotelu już przyszedłem do ciebie. Zadzwoń teraz i każ dać drugie nakrycie, zjemy razem śniadanie.
— Przyznaję, że wiadomości twoje, ojcze, są doskonałe — rzekł Villefort, spoglądając na ojca z podziwem.
— Jest to rzecz zrozumiała. Wy macie w swojem ręku władzę, macie więc tylko te środki, które pieniądz zdobyć jest zdolen; my, którzy spodziewamy się tę władzę zdobyć dopiero, — mamy środki, które rodzi poświęcenia.
— Poświęcenie?
— Tak jest, poświęcenie. Tak bowiem nazywa się w języku szlachetnych duma, która oddycha nadzieją.
Powiedziawszy to, ojciec Villeforta sięgnął ręką do dzwonka, aby przywołać służącego, lecz syn go wstrzymał.
— Chwilkę jeszcze, mój ojcze, jedno słowo jeszcze.
— No?
— Aczkolwiek policja królewska nie jest bynajmniej najlepsza, wie ona jednę rzecz dla ciebie groźną. Jest jej wiadomy mianowicie rysopis człowieka, który w dniu śmierci Epinaya był u niego rano.
— Więc aż tak wiele wie wasza zacna policja? I jakiż to rysopis?
— Cera brunatna, włosy, brwi i faworyty czarne, surdut granatowy, zapięty pod szyję, wstążka legji honorowej w pętlicy, kapelusz z szerokiemi skrzydłami i laska trzcinowa.
— Hm, hm!... dlaczegoż więc, jeżeli wie aż tak dużo, nie działa, lecz trwa bezczynnie?...
— Ponieważ wczoraj, czy przedwczoraj straciła ślad tego człowieka, gdy wchodził do jednego z domów, położonego przy ulicy Coq-Herom.
— A co! — Czym ci nie mówił, że ta wasza policja jest niezaradna, jak młode niewiniątko?