— Ale dziś, jutro... może ponownie natrafić na zgubiony ślad...
— Prawda — rzekł Noirtier, rozglądając się niespokojnie dookoła siebie — i natrafiliby napewno, gdyby ten człowiek ścigany nie był uprzedzony o tem, że jest ścigany. Że zaś rzecz się ma właśnie inaczej, — zmieni przeto nawet swą twarz i ubiór.
Mówiąc to, wstał, zdjął surdut i krawat, podszedł do stołu, na którym leżały rzeczy należące do jego syna, wziął brzytwę, ogolił się, zacierając tem szczegóły tak ważne dla policji. Villefort patrzał nań przestraszony, ale z uwielbieniem prawie. Faworytów zostały małe ślady zaledwie, włosom nadany został inny układ, czarny krawat zastąpiony został chustką o jaskrawych kolorach, granatowy, zapinany pod szyję surdut, zmienił Noirtier nakoniec, na wykładany surdut Villeforta piaskowego koloru. Przymierzył wreszcie w lustrze kapelusz syna z odwiniętym rondem i — kontent z przemiany, rzucił swą trzcinę za piec, a pochwycił lekką bambusową laseczkę, z którą spacerując, młody podprokurator królewski nadawał swej postaci swobodę, jaka była jedną z główniejszych jego cech znamiennych.
— No cóż? — rzekł, zwracając się do Gerarda, oszołomionego wprost takiem nadzwyczajnem przeobrażeniem osobowości — jak myślisz?... czy twoja policja pozna mnie teraz?
— Myślę, że nie, przynajmniej tak mi się wydaje.
— A wiesz, że, być może, ocaliłeś mi życie. Ręczę ci jednak, że ci się kiedyś za to odwdzięczę. W tej chwili nawet — radą. Będziesz widział jeszcze króla?
— Być może.
— A chcesz uchodzić w jego oczach za proroka?
— Prorocy nieszczęść źle bywają widziani u dworów.
— Ale dziś czy jutro ocenią ich przenikliwość.
— Cóż mam tedy powiedzieć królowi?
— Powiedz mu tak: „oszukują Waszą Królewską Mość co do usposobienia ludności Francji, co do ducha wojsk. Ten, którego wy ludożercą afrykańskim nazywacie, który w Nevers
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.