może. Miej pan litość nade mną i spełń błagania moje. Ja żądam tylko sądu nad sobą i wyroku najsurowszego choćby, ale wyroku! Niech wiem, jakie popełniłem zbrodnie. A ja nie wiem tego!
— Dobrze — rzekł inspektor — rozpatrzę twoją sprawę. A zwracając się do komendanta:
— Ten biedak w rzeczy samej w trudnem stawia mnie położeniu. Żal mi go. Pokażesz mi jego dokumenty.
— Zdaję mi się — rzekł komendant — że jego papiery mówią o nim wcale nie najlepiej.
— Ja wiem, że pan sam nie może mnie uwolnić, lecz może pan prośbę moją przedstawić rządowi i wyjednać zarządzenie śledztwa, którego następstwem musiałby być sąd.
— Przyrzekam ci, że przejrzę twoją sprawę.
— O, to będę wolny, zostanę ocalony!
— Na czyj rozkaz zostałeś aresztowany?
— Pana de Villeforta. Zobacz się z nim i pomów o mej sprawie.
— Pan de Villefort od roku już przeniesiony został z Marsylji do Nimes. Czy nie był on źle usposobiony dla ciebie czasem?
— Przeciwnie. Był dla mnie bardzo łaskaw.
— Mogę więc polegać na jego opinji o tobie?
— Najzupełniej, zacny i szlachetny panie.
— Bądź zatem cierpliwy i miej nadzieję.
Drzwi się zamknęły i Dantes padł na kolana, wznosząc ręce do nieba i szepcząc modlitwę za tego, co wstąpił do jego więzienia, jak zbawca, wyzwalający duszę z piekieł.
Odszedł już, ale nadzieja, która wraz z nim w mury więzienia wstąpiła, pozostała w nich.
— Czy pan inspektor pragnie natychmiast rozpatrzeć się w papierach, dotyczących więźnia, czy też przejdzie do celi opata?
— Skończmy naprzód oglądanie więzień — odrzekł inspek-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.