Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

rozbijał i żłobił cegłę. Zabiło mu mocniej serce, gdy się przekonał, że samo wapno, mocno przesycone wilgocią, odpada bardzo łatwo; po półgodzinnej pracy miał go już pełną garść.
Dantes wyrzucał sobie teraz, że tyle czasu zmarnował bezużytecznie, na rozpacz, nadzieje i daremne prośby, gdy powinien był pracować, tworzyć jakiś czyn, nawet nie realny choćby. Pięć lat prawie przebył w więzieniu i strawił je — w bezczynie. Gdyby był działał, praca, zamierzona dziś dopiero, byłaby ukończona i byłby dziś może już na wolności!
Myśli te dodały mu zapału, po trzech dniach gorączkowej pracy, odłupał wierzchni tynk na całej zakreślonej przestrzeni i dostał się do gołego kamienia. Był to kamień wapienny na szczęście; gdzieniegdzie tylko dla mocy powstawiano płyty ciosowe, do jednej z płyt takich dostał się, należało teraz poruszyć ją i wyjąć. Próbował dokonać tego paznokciami, ale za słabe były do tego. Kawały zaś dzbana kruszyły się, gdy ich chciał użyć za dźwignię.
Po godzinie próżnych usiłowań, powstał, potem boleści i męki oblany. Czyż miał trwać w bezczynności i czekać, by sąsiad wykonał całą zamierzoną pracę?
Wtem zaświtała mu w głowie nowa myśl, zroszone potem czoło obeschło odrazu.
Dozorca przynosił mu codzień zupę w blaszanym rondelku. Była w nim podwójna porcja, dla niego i dla sąsiada. Gdy dozorca go przynosił, był on raz pełny, drugi raz — w połowie tylko napełniony, zależnie od tego, czy dozorca podział od niego, czy też od jego sąsiada rozpoczynał.
Rondelek miał żelazną rączkę i o nią właśnie Dantesowi chodziło.
By ją pozyskać, obmyślił plan taki: po zjedzeniu zupy umył talerz, jak to był czynić obowiązany i postawił go następnie na ziemi nawprost drzwi.
Dozorca, gdy wszedł wieczorem, nastąpił oczywiście na talerz, miażdżąc go w drobne kawałki...
Lecz teraz nie mógł łajać za to Dantesa zbyt surowo, praw-