Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

sprawę z rzeczami, teraz — miałbym z ludźmi. Mogłem zwalczać mur 80-metrowej głębokości, mogłem mieć nadzieję zwalczenia morza, walki z ludźmi nie chcę. Nie chcę zabijać!
Dantes aż krzyknął ze zdumienia.
— Jakto?... dla wyjścia na świat, na swobodę, miałbyś się krępować podobnymi skrupułami?
— Ale ty sam, dlaczego nie zabiłeś którego dnia dozorcy, nie ubrałeś się w jego suknie, by próbować ucieczki?
— Bo mi ta myśl do głowy nie przyszła.
— Boś miał odrazę, boś miał wstręt do podobnego występku i dlatego nie wpadłeś na myśl podobną.
Dantes, zmieszany, nie odrzekł słowa.
— Przekonałem się, iż ucieczki, z gwałtem połączone, prawie nigdy się nie udają. Ucieczki szczęśliwe, to są takie, które były dobrze obmyślone i ostrożnie, zwolna, przygotowane. Tak właśnie uciekł Beaufort z zamku Vincennes, Lutule z Bastylji i wielu innych. Zdarzają się także ucieczki przypadkowe, te są najlepsze, czekajmy więc sposobności, a jeśli się zdarzy — uciekniemy.
— Ty mogłeś czekać, bo wyczerpująca praca odrywała cię od rzeczywistości. Ja — trwałem w bezczynie.
— W słowach twych dużo jest prawdy, jednakże ja nietylko tą jedną, o której myślisz, żyłem pracą.
— Cóż robiłeś jeszcze?
— Prowadziłem badania naukowe.
— Dają ci potrzebne do pracy takiej przedmioty, jak pióro, papier i kałamarz?
— Cóż znowu? Sam zrobiłem sobie to wszystko.
— Jakto? — Sam robisz papier, pióra, atrament?
— Ależ naturalnie...
Dantes z pełnym podziwu zachwytem spojrzał na tego człowieka, nie mógł jednak odrazu uwierzyć jego słowom. Faria spostrzegł to powątpiewanie.
— Gdy odwiedzisz mnie, pokażę ci wszystkie owoce moich trudów, a także poszukiwań i badań całego życia mego, skutek marzeń mych w cieniu Colosseum w Rzymie, u stóp kościoła